niedziela, 13 października 2013

O tęsknocie...

Przeglądałam ostatnio moje poprzednie posty i wszystkie są (przynajmniej moim zdaniem) bardzo pozytywne, radosne i myślę, że można podejrzewać, że jest tutaj dobrze i wspaniale pod każdym względem. Nie chcę, żeby po przeczytaniu tego wpis ktoś odniósł wrażenie, że przeżywam tutaj katusze i męki piekielne, ale jest kilka rzeczy, o których wcześniej nie pisałam a są bardzo ważne, żeby w  pełni zrozumieć jak to tak na prawdę jest wyjechać w wieku 16 lat całkowicie samemu w całkowicie nowe miejsce.

Jest trudno.

Na prawdę. Nie ma mamy, taty, babci, drugiej babci, dziadka, sióstr, ukochanych przyjaciółek, kuzynek i mojego chorego psychicznie psa. Na prawdę ich nie ma i nawet rozmawianie na skype, pisanie do siebie na Facebooku, smsów czy jakakolwiek inna forma relacji wirtualnej nie odda prawdziwego spędzania ze sobą czasu. Ja widziałam swoich bliskich 6 tygodni temu, do Polski przyjadę dopiero za dwa następne tygodnie. Pocieszam się myślą, że jest to najdłuższy w tym roku semestr. Później będę w Polsce co 5-6 tygodni.
Tęsknie jednak bardzo za swoim łóżkiem, pokojem, swoja pościelą i misiem w kącie łóżka. Tęsknie za wtuleniem się w rodziców i za głupimi sprzeczkami z młodsza siostrą. Trudno jest mi się również pogodzić z myślą, że najprawdopodobniej już nigdy nie będę mieszkała razem z moją starsza siostrą (zaczęła w tym roku studiować w Danii.

Dużo myślę tez o tym co jest moim prawdziwym celem w życiu, co tak na prawdę sprawia lub sprawi, że pewna siebie będę mogła powiedzieć że jestem szczęśliwa. Czy na prawdę znakomite wykształcenie w prestiżowych angielskich szkołach jest tym o co mi tak na prawdę chodzi. Pół roku temu wiedziałam, że chcę studiować psychologię albo pedagogikę z resocjalizacją (chciałam robić coś na prawdę dobrego, mieć może w przyszłości świadomość, że moje istnienie dało jakiś większy efekt, że ktoś dzięki mnie poczuł się lepiej). Ostatnio zauważyłam, ze mówię o psychologii w nowym kontekście, w kontekście pracy w korporacji,  stosunkach międzynarodowych i zaczęłam zastanawiać się na czym mi tak na prawdę w życiu zależy. Wcześniej miałam też jakieś tam pomysły o założeniu sernikarni, ostatni raz tez myślałam o tym przed przyjazdem tutaj. Trudno mi jest teraz myśleć o tym na ile to moje pomysły ewoluują same z siebie (co tez bardzo często się zdarza :)) a na ile próbuje sama znaleźć sobie coś "bardziej ambitnego" niż moje plany w Polsce.

Zaczynam też myśleć o istnieniu domu, miejsca gdzie zawsze czujesz się chciany, czujesz się jak u siebie i możesz w pełni się zrelaksować. Ja teraz jestem w moim domu raz na dwa miesiące. Nie oszukujmy się nawet w najwspanialszej szkole nie czujesz się jak w domu. Zastanawiam się czy to w Anglii zamieszkam na stałe? Dużo osób twierdzi ( i w pewnym stopniu ma racje) że powrót do Polski byłby trochę zmarnowaniem możliwości, które dostałam.

Konkluzja z dzisiejszego wpisu? Potrzebuję więcej zadań bo chyba miałam za dużo czasu na przemyślenia :)

Do usłyszenia (albo do zobaczenia) już całkiem niedługo!
W

1 komentarz:

  1. Nie zgadzam się. Ja, dzięki mojej szkole, pierwszy raz jestem w domu - miejscu, gdzie czuję się bezpiecznie. Nie wiedziałam, że jakieś miejsce może tyle dla kogoś znaczyć. I... nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń