piątek, 29 listopada 2013

Fenomen Youtubera

Jakiś czas temu w polskich mediach zawrzało na temat blogerów, vlogerów i innych modowo oświeconych. Ja jednak chciałabym napisać kilka słów o fenomenie youtube z mojej perspektywy. Już jakiś dobry czas temu moja starsza siostra zaczęła mnie namawiać do oglądania z nią filmików na youtube. Dlaczego o tym piszę? Bynajmniej nie, żeby poopowiadać o polskich vlogerach i ich modowych wpadkach. Tylko o tym jak można madrze i fajnie wykorzystać youtube.

Wiele osób narzeka na poziom angielskiego, którego uczą nas w szkołach, na nieprzydatność słownictwa, nieużywane struktury gramatyczne i wyszukane zwroty. Wiele osób ogląda filmy, stara się czytać prasę lub książki anglojęzyczne, co jest bardzo dobrą metodą na podszkolenie języka. Jednak co jeśli należysz do tej grupy osób co ja? Aż wstyd się przyznać, ale nawet teraz gdy siłą rzeczy posługuje się angielskim na co dzień w szkole i z większością znajomych, gdy mam możliwość przeczytania książki po polsku lub obejrzenia filmu z polskimi napisami wybieram opcje polskojęzyczną. Dlatego dla mnie dobrą opcja okazało się oglądanie filmików na youtube. Dlaczego warto?

1. Akcent - można znaleźć osoby z przeróżnymi akcentami, brytyjskim, australijskim, z Południowej Afryki, z amerykańskim. Od wyboru do koloru. Bardzo łatwo jest znaleźć osobę, której akcent będzie nam odpowiadał, a jak by nie było jest to bardzo ważna część języka, o której często się zapomina. ( Moje angielki często poprawiają mi wymowę najprostszych słów jak water/three/saturday/world )

2. Różnorodność tematów - od wideo kulinarnych, sportowych, zabawnych, cokolwiek sobie zamarzysz. Jestem przekonana, że każdy znajdzie coś dla siebie.

3. Słownictwo - mamy tutaj 100% pewność, że słownictwo jest faktycznie używane, że jest to żywy język, z którym maja do czynienia ludzie w UK, Ameryce czy Australii.

4. Kultura - często pojawiają się filmiki o wspomnieniach ze szkoły, obchodów Świąt, czyli wszystko to o czym czasami nie mamy pojęcia a jest bardzo ciekawe. Jako przykład warto podać Doktora Who. Nie wiem czy o nim słyszałeś, ponieważ w Polsce nie jest to najbardziej popularny serial, natomiast w Wielkiej Brytanii to jest istne szaleństwo, ostatnio obchodzili 50 rocznicę i dosłownie każda stacja, radiowa, telewizyjna, gazety rozpisywały się na ten temat. Na youtube istnieje mnóstwo piosenek, gagów, fragmentów Doctora Who i wielu z znanych vlogerów dzieli się swoją miłością do tej postaci.

5. Poważne tematy, wbrew pozorom jest kilka osób, które poruszają trudniejsze tematy w swoich filmikach, motywują, potrafią czasami naprawdę poprawić humor i sprawić, że chociaż przez chwilę zastanowimy się nad czymś. Ostatnio moja przyjaciółka wysłała mi film chłopaka, który zareagowała na politykę Abercrombie &Fitch dotyczącą rozmiarów ubrań i niewpuszczania określonego typu klienta do sklepu, warto poszukać też czegś takiego.

Tak więc jeśli trochę cię zainteresowałam może warto spojrzeć pod kilka linków:

Soul Pancake - Bardzo sympatyczny kanał, trochę o nauce, troche o psychologii, potrafiący bardzo pozytywnie naładować.

Carrie Hope Fletcher - bardzo utalentowana, sympatyczna dziewczyna, obecnie występuję w Londynie w Les Miserables.

Danisnotonfire - na pewno nie bardzo ambitnie, ale zdecydowanie jeden z moich ulubieńców.

Fine Brothers - reakcje różnych ludzi na różne filmiki, czasami ciekawie czasami mniej.

Jamie Oliver - Czy naprawdę muszę Ci przedstawiać Jamiego Olivera? Ale pewnie nie wiedziałeś, że na youtubie też sie udziela :)

Paint - zza Oceanu, dużo dowcipów słownych, czasami trudnych do wychwycenia, jednak przy większości filmików są napisy, co ułatwia zadanie. Polecam!

Może masz jakiś swoich ulubionych youtuberów? Jeśli tak podziel się nimi ze mną!

Do usłyszenia,
Weronika :)

środa, 27 listopada 2013

Moje przedmioty

Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o tym jakie przedmioty wybrałam, jak wyglądają lekcje i o tym dla kogo poleciłabym dane zajęcia.

1. Francuski - zacznę od tematu dla mnie najtrudniejszego. Dlaczego najtrudniejszego? Ponieważ jeśli mam być szczera mam mieszane uczucia co do tego przedmiotu. Mam w grupie 3 osoby (łącznie ze mną) co powinno sprawiać, że nauka jest szybka, łatwa i przyjemna. Niestety, moje koleżanki traktują francuski jako dopust boży, od września chyba z 7 razy jedna lub druga chciała rzucać francuski, koniec końców jedna z dziewczyn właśnie rzuciła francuski, co powiem trochę samolubnie mnie cieszy. Ze względu na to, że w brytyjskim systemie edukacji można dowolnie wybierać przedmioty naprawdę nie rozumiem czemu meczą siebie, nauczycielki i mnie; notorycznie spóźniają się na zajęcia, nie odrabiają zadań, a o ich francuskiej wymowie nie wspomnę. Nauczycielki, mimo że sympatyczne prowadzą lekcje w sposób dość rozlazły, ale z tego co rozmawiałam z innymi ludźmi to po prostu, nauka języków obcych w UK jest dość toporna.

2. Biologia - Moje przyjaciółki w Polsce wybrały rozszerzoną biologię, jednak gdy porównuję program realizowany w Polsce a u mnie w Anglii to jest kilka znaczących różnic. Nie robimy praktycznie żadnej botaniki, wszystko co przerabiamy na lekcjach ma ścisłe odniesienie do człowieka. Robimy więcej doświadczeń sami, ostatnio przeprowadzaliśmy sekcje serca. (Znalazłam znakomite porównanie do moich odczuć - kwaśne żelki, niby podczas samego przełykania żelek nie smakują Ci one za bardzo, ale automatycznie sięgasz po następne. Tak ja miałam z sercem, podczas samej lekcji nie koniecznie byłam najszczęśliwsza - dotykanie serca mi nie przeszkadzało, gorzej z zapachem, ale teraz z chęcią powtórzyłabym to przeżycie). Biologię polecam.

3. Psychologia - ja jestem wniebowzięta, ponieważ z szeroko pojętą psychologią łączę swoja przyszłość. Dla mnie bardzo interesująca, chociaż nie wszystkie dziewczyny, które wybrały psychologię są zadowolone. Same tematy, które przerabiamy (Jak na razie Pamięć oraz Przywiązanie) Wiele osób odnosi się do psychologii z lekką pogardą i traktuje to jako jeden z łatwiejszych, trochę nawet bezsensownych przedmiotów, żeby może trochę obronić przedmiot, napiszę, że ostatnio napisałam esej na 5 stron o ewolucyjnej teorii przywiązania według Bowlbiego, wiec jak widać czegoś się jednak tam uczę. Podsumowując, osoby niezainteresowane tematem powinny omijać ten przedmiot szerokim łukiem, ale innych zachęcam, bo można dowiedzieć się naprawdę dużo ciekawych rzeczy!

4.Matematyka - stosunkowo łatwa, chociaż mi osobiście bardziej odpowiada polski typ prowadzenia lekcji, ponieważ tutaj nauczyciel zaczyna od wykładu/opowiada o danym zagadnieniu, potem przedstawia 2 lub 3 przykłady na tablicy by na końcu zadać nam zadania by je indywidualnie wykonać, nie ma podchdzenia do tablicy, zadań domowych też raczej się nie sprawdza, o ile ktoś nie zgłosi prośby o wytłumaczenie któregoś z podpunktów. Osobiście wydaję mi się, że w momencie gdy uczniowie po kolei rozwiązują przykłady nauczyciel może wychwycić więcej potencjalnych problemów i trudności. Również w Anglii poza klasyczna matematyką, na poziomie podstawowym musimy uczyć się podstaw statystyki.

5.Rozszerzona matematyka - mój zdecydowanie najtrudniejszy, najbardziej wymagający i najbardziej stresujący przedmiot, a to z tego powodu, że rozszerzona matematyka składa się z 3 modułów. Na 5 dziewczyn w grupie, wszystkie robimy  czystą, rozszerzoną matematykę - liczby urojone, macierze itd. oraz mechanikę - czyli moja zmorę a to dlatego, że matematykę zawsze lubiłam, natomiast fizyka niekoniecznie była moją najmocniejszą stroną. Ach ta fizyka, myślę, że nie muszę dodawać więcej... Jako trzeci moduł zazwyczaj wybiera się decyzje, natomiast po rozmowie z moim nauczycielem matematyki podstawowej, a przy okazji dyrektorem departamentu nauk, doszliśmy do wniosku, że bardziej przyda mi się statystyka 2, by w przyszłym roku najprawdopodobniej przerobić statystykę 3 i 4. Mimo wszystko na razie nie rzucam matematyki i mam nadzieję, że coś w końcu mój mózg zacznie pojmować z mechaniki. (Będę z Tobą szczera, prawda jest taka, że moi najukochańsi rodzice, obydwoje matematycy, dostają napadu padaczki jak tylko rozpoczynam temat rzucenia rozszerzonej matmy :))

Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam,
Weronika

sobota, 16 listopada 2013

Polska Kolacja

Jakiś czas temu pisałam, że z okazji Polskiego Dnia Niepodległości, ze względu na to, że przynależę do Międzynarodowego Komitetu,  udało nam się zorganizować polską kolację. Jako, że uważam się za rodowita poznaniankę oczywiście poinformowałam również o tym, że w Poznaniu 11 listopada świętujemy również imieniny Św. Marcina z typowymi dla tej okazji rogalami. I tak oto w poniedziałek rzeczywiście powitała nas polska kuchnia w wydaniu brytyjskim. Zdecydowałam, że każde danie ocenie w dwóch kategoriach na  5 punktów - w kategorii pierwszej będę oceniać podobieństwo do polskiego oryginału, a w drugiej generalnie czy danie było smaczne.  

Tak wiec jak widać na zdjęciu poniżej pierwsze były pierożki, ciasto było dość twarde a zawartość nadzienia znikoma. Tak więc pierożkom daję 3/5 w kategorii pierwszej i 1,5/5 w kategorii drugiej.

Na zdjeciu ponieżej prezentuje się zupa ogórkowa, bardzo gęsta, słodka, octowa, myśle, ze zamiast użyć kiszonych ogórków użyli tutaj ogórków konserwowych, co dość znacznie zmieniło smak zupy. Ocena 1. 3/5. 2. 3,5/5.





Następnie zaprezentowali nam kalafiora w bułce tartej/otrębach. Gdzie zamiast podsmażyć panierkę zapiekli ją razem z warzywem. Tak wiec oceny tutaj:1. 1/5. 2. 1/5 (mój kalafior był zimny ;( ) 

Kuchnia postarała się również przyrządzić gołąbki, zabrakło jedynie sosu pomidorowego, przez co dobrych kilka chwil musiałam zastanowić się co to jest za danie. Ja akurat nie próbowałam gołąbków wiec oceny nie mogę wystawić. 

Zaproponowali nam również kiszona kapustę, (która była bardziej octowa niż kiszona) Różne sałatki, które moim zdaniem za bardzo polskie nie były... Jedna bardzie przypominała sałatkę grecką. Oczywście pojawił się również bigos!

Nie wiem czy da się to dostrzec na zdjęciu jednak bigos był bardzo mięsny a mało kapustny (hmm... wydaje mi się, że nie istnieje słowo kapustny). Jednak co dziwne naprawdę smakował jak bigos i mówię to całkowicie szczerze. Także tutaj należą się dwie 5 w obu kategoriach. 

Na deser starali się przyrządzić rogale Marcińskie, które zdecydowanie podbiły podniebienia Brytyjek. Muszę przyznać, że rogale były smaczne, chociaż jeśli mam być szczera bardziej przypominały w smaku coś w rodzaju makowca a nie rogala Marcińskiego. Ciasto w środku było odrobinkę nie wyrośnięte, przez co sprawiało wrażenie kluchowatego. Tutaj za podobieństwo dam 3 pkt natomiast za smak 4,5/5.


Jeśli masz jeszcze odrobinkę sił zapraszam na króciutki filmik z degustacji, gdzie mignie wam moja współuczestniczka w niedoli czyli druga polka, która tak jak ja wjechała na stypendium do Anglii. 


sobota, 9 listopada 2013

Zawody sportowe

Jak pisałam wcześniej dzisiaj w szkole odbywały się zawody sportowe. Jak to ujęła moja drugoroczna rozdrabniam się i oczywiście zgłosiłam się do pomocy. Zostałam oddelegowana na kranie terenu szkoły na punkt G . Oczywiście trafiłam na jeden z bardziej wysuniętych punktów. Musze napisać, ze mimo że rano dość mocno padało to później mimo dość sporego zachmurzenia udało się nam uniknąć deszczu. Uczestnicy zostali podzieleni ze względu na wiek i płeć, tak wiec w końcu odbyły się 4 wyścigi. Dla starszych chłopców i dziewczyn oraz dla młodszych chłopców i dziewczyn. Tak naprawdę moje zadanie nie było w żaden sposób wymagające. Miałam jedynie przypilnować, żeby wszyscy biegli zgodnie z wyznaczoną trasą, nie skracali i zarówno sprawdzać czy nikt się nie poślizgnie czy przewróci. Miałam dwie sytuacje przy których rzeczywiście musiałam zareagować raz gdy jedna ze starszych dziewczyn dostała bardzo silnej kolki i drugi gdy jedna z młodszych dziewczynek miała chyba lekki napad paniki, nie mogła oddychać i strasznie bolało ja gardło.  Na szczęście jakoś udało nam się zapanować nad sytuacją :) Żebyście byli choć trochę świadomi jakie warunki panowąły na trasie biegu zrobiłam kilka zdjęć:

Powyżej widzicie typowy kawałek trasy, sama tego nie widziałam, ale komuś ponoć but z nogi spadł z powodu błota.

Jak już pisałam na deszcz się zbierało i się zbierało, ale koniec końców udało nam się uniknąć opadów. 


A To moje kalosze, które też były nieźle zabłocone, a nawet nogawki spodni nad linia butów :)

Tutaj jeszcze jedno ujecie drogi i szaroburego nieba :)


Do usłyszenia Weronika :)



Trochę o niczym :)

Trudno wrócić do pisania, po takiej dłuższej przerwie, jak pisałam na facebooku  25 października rozpoczął się mój halfterm, w szkole jestem od tygodnia i naprawdę trudno jest wrócić do szkolnej rzeczywistości. Wszyscy pytali się czy powrót był ciężki i czy nie chciałam zostać w Poznaniu. Oczywiście, że chciałam, tylko prawda jest taka, że teraz w Poznaniu spędziłam wakacje. To nie był typowy tydzień, który spędzałam jeszcze rok temu głównie w szkole, korkach i innych atrakcjach bynajmniej nie turystycznych. Więc staram się ponownie wdrożyć w system szkolny, szczególnie, że 12 Grudnia zaczynam już przerwę świąteczną :)

Szkoła jednak nie jest taka zła, nie wiem czy wspominałam o tym wcześniej, ale zaangażowałam się w Międzynarodowy Komitet, ostatnio mieliśmy opowiedzieć o ważnych świętach/obchodach w naszym kraju. Tak więc ostatnio na spotkaniu Komitety nasza opiekunka poinformowała nas, że bardzo się cieszy, że może nas poinformować, że kontaktowała się z kuchnią i w poniedziałek będziemy świętować Polski Dzień Niepodległości polska kolacją! Będą pierogi, bigos (jak to stwierdziła nauczycielka Polacy lubią 'ciepłe sałatki' :)), łazanki a nawet... Rogale  z nadzieniem makowo-migdałowym. Nie wiem czy wszyscy czytelnicy są świadomi, że w Poznaniu 11 listopada obchodzimy również Dzień św.Marcina. z bardzo typowymi rogalami  z nadzieniem  z białego maku, migdałów i różnych dodatków. Jestem bardzo ciekawa jak to będzie wyglądać w praktyce, ponieważ polska kuchnia w wydaniu brytyjskim może być bardzo ciekawa! Obiecuje wam, że zrobię dokładnie fotorelacje polskiej kolacji!

Z rzeczy ciekawych to dzisiaj będę wolontariuszem podczas zawodów biegowych, oczywiście na dworze, oczywiście dzisiaj pada :) Później msza, a później jedziemy do zamku na obchody Bonfire Night z ogniskiem, fajerwerkami i innymi atrakcjami. Generalnie już odkąd przyleciałam do Londynu, widziałam fajerwerki, wiec Bonfire Night jest rzeczywiście hucznie celebrowany. Opisze wam obchody w przyszłym tygodniu jak będę mogła faktycznie opowiedzieć jakieś konkrety.

Już kończąc (muszę się zbierać na wolontariat :)) kilka razy wspominałam o tym jak duży wybór jest tutaj jedzenia i rzeczywiście jest to jedzenie stosunkowo smaczne i mimo że nie mogę podać poszczególnych powodów, ale po tygodniu karmienia przez obie babcie i mamę podchodzę do jedzenia już z trochę mniejszym entuzjazmem. Generalnie trudno jest wrócić do tutejszej rzeczywistości, muszę się przyznać, że odliczam dni do powrotu do domu, ale zaczynam się powtarzać :)

Do usłyszenia :)
Weronika