poniedziałek, 30 września 2013

Exeat weekend - Cambridge

Co jakiś czas w mojej szkole są weekendy gdy wszyscy muszą opuścić budynek. Dlatego tez w ostatni piątek spakowana i gotowa do podróży wyruszyłam na dworzec, a tam wsiadłam do pociągu, którym dojechałam do Londynu (stacja Waterloo) i tutaj zaczęły się schody, ponieważ (ważna informacja jeśli planujesz podróżować pociągiem po Anglii) bilet można kupić łączony (co znaczy że jadąc z miasta X na jeden dworzec w Londynie a ruszasz w dalsza podróż z innego dworca możesz kupić bilet na pociąg, który będzie zawierał w sobie bilet na metro) ze względu na to, że kupując bilet nie byłam tego świadoma musiałam szybko dokupić bilet, który pozwoliłby mi na poruszanie się po centrum Londynu. I tak radośnie wyszłam z pociągu i poszłam za strzałka "Underground", zobaczyłam Pana z obsługi i podeszłam, i zapytałam gdzie można kupić bilet na metro. Łamaną angielszczyzna odpowiedział, że muszę mieć bilet, żeby pojechać, mówię że rozumiem, ale gdzie mogę dostać bilet znowu usłyszałam że bez biletu nie pojadę - wymieniliśmy jeszcze z dwa razy różne wariacje opisanych wyżej zdań po czym poddałam się i wyruszyłam na poszukiwania maszyny lub kas biletowych. W końcu znalazłam. Przyznam szczerze, że poza brakiem zrozumienia u niektórych pracowników, metro jest na prawdę bardzo dobrze oznaczone i nawet osoba o zerowej orientacji w terenie, jak ja da sobie radę. Musicie mi uwierzyć, że na prawdę da się to zrobić.


 Pojechałam więc metrem na stacje London King's Cross, z której ruszał mój pociąg do Cambridge. Wsiadłam do pociągu, ujęcia z Harrego Pottera nie pokazują prawdziwego oblicza dworca, w rzeczywistości jest trochę brudniejszy i nigdzie nie widać ekspresu do Hogwartu. Wracając do mojej podróży, zrelaksowana wsiadam do pociągu i wyjmuję telefon, żeby napisać do mojej guardianki (Najwspanialszej osoby na świecie, która zgodziła się mnie przenocować w Cambridge) Próbuję wysłać smsa, który z jakiegoś powodu ni chce się wysłać. Koniec końców, pani siedząca na przeciwko zgodziła się pożyczyć swój telefon (miała włączony bardzo irytujący słownik angielski wiec mój sms wyglądał mniej więcej tak jestemwpociagu.niedzialamitel.przyjezdzamo20.34 - nie udało mi się odkryć jak inaczej oszukać słownik, więc musiałam obejść sie bez spacji, generalnie to, że moja guardianka zrozumiała o co mi chodzi graniczyło z cudem, ale dodało mi otuchy :)) Później było już z górki, rozpakowałam się i wieczór minął mi na rozmowie z Natalią (moja guardianką.) W sobotę zwiedziłam Cambridge, w tym trzy najbardziej znane College (St John, Trinity i Kings). Każdy college ma przepiękną kaplicę i dziedziniec.
Tutaj widok na Kings College
Pierwsze zdjęcie z kaplicy.





Przecudne sklepienie i witraże w kaplicy.

Dziedziniec Trinity College

Przepiękny dziedziniec Trinity College ze znaną fontanną.

Zjadłam lunch w studenckiej stołówce:
 a potem napawałam się pogodą (podczas mojej wizyty było z dobrych 20 stopni i słońce), upiekłam na podwieczorek brownies, na kolacje zdecydowałyśmy przyrządzić wegetariańską chińszczyznę - mhmm aż sie głodna zrobiłam.
 A później znowu rozmowy do późna. Niedziela minęła błyskawicznie, msza, obiad tym razem na mieście, znowu chińszczyzna, również przepyszna, podana w bardzo fajny sposób - 2 miseczki, miska ryżu i dwa talerzyki, jadłyśmy słodkiego kurczaka z nerkowcami i cienkie plasterki wołowiny, które po usmażeniu były bardzo chrupiące - obie potrawy godne polecenia. I tak nakładasz sobie do swojej miseczki ryż a na to mięso, jest to na prawdę wygodny sposób, można spróbować każdego dania (szczególnie jeśli idzie się dużą grupą znajomych) i nie ma problemu z próbowaniem i wyjadaniem jedzenia innym z talerza :) Później droga powrotna, przesiadka w Londynie poszła mi bardzo sprawnie, że nawet starczyło mi czasu na kupienie wody i ciastek na dworcu :)

Do usłyszenia
W

sobota, 21 września 2013

Co z tą matematyką?

Ostatnio na stronie bloga na facebooku zamieścilam zdjecia swoich sześciu podęczników do matematyki. Dlaczego aż sześciu? Postaram sie odpowiedzieć na to pytanie.

Generalnie większość przedmiotów uczy mnie więcej niż jeden nauczyciel (większość przedmiotów ma moduły) matematyków mam aż czterech. W Anglii na poziomie polskiego liceum, w mojej szkole wybiera się od 3-5 przedmiotów + WF+PSHE(odpowiednik polskiego wychowania do życia w rodzinie)+Global Perspective(coś w rodzaju polskich Podstaw Przedsiębiorczości, jednak tutaj normalnie jako przedmiot można wybrać Politykę alb Biznes i Ekonomie (mówiąc szczerze są to zupełnie nie moje przedmioty więc nie jestem pewna czy Biznes łączy się z Polityką czy z Ekonomią))+Religia(nie wiem jak to wygląda w innych szkołach, moja szkoła jest katolicka)

Wracając do matematyki - uczeń może wybrać matematykę i jako dodatkowy, osobny przedmiot matematykę rozszerzoną. Na każdym poziomie istnieją moduły. Na matematyce podstawowej jest to czysta matematyka + statystyka 1. Na poziomie rozszerzonym uczę się mechaniki 1, statystyki 2 (normalnie powinny być to decyzje 1, ale ze względu na to, że planuję swoja przyszłość połączyć z psychologią statystyka będzie bardziej przydatna), Czysta rozszerzona matematyka 1. I tym sposobem mam 2 podręczniki do podstawowej czystej matematyki, jeden do statystyki 1, następny podręcznik do mechaniki 1 i jeszcze kolejny do rozszerzonej czystej rozszerzonej matematyki i już ostatni do statystyki 2 :) Jest to trochę śmieszne ponieważ jednego dnia uczę się o medianie i średniej (temat przerabiany w 1gim w Polsce?) a godzinę później cały mój świat burzy się gdy dowiaduje się o liczbach urojonych. Jest to drugi raz kiedy mój uporządkowany świat matematyki okazuje się nieprawdziwy, pamiętam, że pierwszy taki szok na matematyce przeżyłam w 4 klasie gdy Pani od matematyki pokazała nam, że w dzieleniu nie zostawia się reszty tylko ją też można podzielić i zapisać za przecinkiem...

A tutaj jeszcze raz zdjecie moich podreczników do Matmy :)

Do usłyszenia,
W

środa, 18 września 2013

Plan Dnia

Myślę, że wbrew pozorom rozkład dnia w szkole z internatem może się wiele różnic niż normalny plan dnia w Polsce w normalnej szkole. Jest bardzo mało wolnego czasu. Przynajmniej w teorii - są po prostu pewne elementy, w których powinnieneś cos robic i w sumie od ciebie zalezy an ile wykorzystasz ten czas, ale przynajmniej w teorii jest to czas zajęty. Druga sprawa, która skraca dzien o kilka dobrych minut to ciagłe jedzenie, jak sami zaraz sie przekonacie posiłków tu jest tyle, ze każdy dietetyk będzie zadowolony :)

7.15 - Dzwonek budzący. O tej godzinie kończy się cisza nocna. Oczywiście jeśli bardzo pragniesz możesz wstać wcześniej zabrać prysznic/umyć zęby/pobiegać, ale musisz zrobić to cicho.
7.30  - Śniadanie. Nie chcę tego teraz komentować, ponieważ ilość jedzenia na posiłkach to temat na osobny wpis :)
8.15 - Rejestracja. Jest to spotkanie z Tutorem (wychowawcą). Później jest szybkie spotkanie  w kaplicy/ogłoszenia innych nauczycieli itd.
8.45 - Lekcja nr 1
9.45 - Lekcja nr 2
10.45-11.05 - Pierwsza przerwa
11.05 - Lekcja nr 3
12.05 - Lekcja nr 4
13.05-13.40 - Lunch
13.40-14.15 - Przerwa lub zajęcia dodatkowe (spotkania z nauczycielami, ja np. mam konwersacje zPanią od francuskiego)
14.15 - Rejestracja
14.20 - Lekcja nr 5
15.20 - Lekcja nr 6
16.20-16.45 - Herbatka (w sumie jest to po prostu podwieczorek, ale uwielbiam nazwę Herbatka :))
16.45-17.45 - Czas wolny/zajęcia dodatkowe
17.45-18.45 - Prep 1 (Czas, który powinno się spędzać w pokoju ewentualnie w bibliotece na odrabianiu lekcji/pracy/projektach naukowych)
18.45 - 19.20 - Kolacja
19.20 - Spotkanie w internacie z wychowawczyniami internatu
19.30-20.30 - Prep 2
20.30-22.30 - czas wolny
22.30 - Cisza nocna (w soboty jest o 23.00)

Jak widzicie czas jest dość mocno zapełniony, szczególnie jeśli decydujesz się na zajęcia dodatkowe. Chociaż jeśli nie masz nic zadane lub po prostu nic ci sie nie chce to  to na ile wykorzystasz Prep zależy tylko od Ciebie.

niedziela, 15 września 2013

Trochę zdjęć

Chciałabym wam pokazać jak wygląda teren dookoła mojej szkoły. Jest naprawdę przepięknie, niestety jakość zdjęć nie jest najlepsza ponieważ tak jak kurs norweskiego wygrał  z żelem  do mycia (ograniczona waga bagażu - żel kupowałam w końcu na miejscu - w Anglii) tak niestety na aparat nie starczyło miejsca. Oczywiście wraz z najbliższym halftermem (tygodniem wolnego) zamierzam naprawić swój błąd i aparat przywieźć. jak na razie telefon musi dać rade.

Zapraszam do oglądania:

Tak wygląda stara kapliczka, w której co prawda nie odbywają się żadne nabożeństwa, ale nadaje niepowtarzalnego klimatu.


Stawek uroczo porośnięty rozmaitą obrzydliwą roślinnością :)

Przeróznych ławeczek, posągów, fontann porośniętych mchem jest tutaj bardzo dużo, część skrywa sie w bardziej zarosniętych częściach parku, część jest bardziej na widoku, ale za kazdym razem jak dostrzegam któreś z nich wydaje mi się jakbym przeniosła sie o kilka dekad w przeszłość.
W jednym kacie szkolnego parku znajduje się coś w rodzaju tarasu widokowego, sądzę, że gdyby było z 10 stopni cieplej z chęcią posiedziałabym tam trochę dłużej niż 5 minut.
A taki widok rozpościera się z wyżej opisanego tarasu. Nie są to już co prawda ściśle tereny szkoły, ale i tak miło się patrzy.

Do usłyszenia
W

czwartek, 12 września 2013

Za czym nie tesknie

Od mojego przyjazdu mija właśnie tydzień. Zanim tutaj przyjechałam żyłam w przekonaniu, że skoro jestem świadoma tego, że będę tęsknić za rodzina, przyjaciółkami i szeroko pojętym normalnym życiu w Poznaniu to dam sobie dobrze z tym rade. Prawda jest taka, że już zaczęłam odliczać dni do pierwszego przyjazdu do Polski, nie dlatego, że jest mi tu źle, niedobrze i mnie bija, ale dlatego, że najnormalniej w świecie cały mój świat został odwrócony o 180 stopni. Z tego powodu stwierdziłam, że zamiast rozpaczać nad sobą rzeczami utraconymi ( których wbrew pozorom jest całkiem dużo) stworze listę rzeczy, za którymi NIE TĘSKNIE.

1. Poranne wstawanie. Rozpoczynanie lekcji o godzinie 7.30 i dojazd który w najbardziej sprzyjających okolicznościach, braku korków zajmował mi 45 minut powodował, że dzień zaczynał się bardzo wcześnie. Dlatego rozkoszuję się możliwością wstawania około godziny 7.00 czasu angielskiego (czyli polska 08.00)

2. Autobusy i tramwaje! Komunikacja miejska wiecznie spóźniona, szczególnie wtedy gdy mój zapas czasu silnie się kurczył. Co mnie szczególnie irytowało to wiecznie śmierdzący tramwaj numer 6. Niezależnie od pory dnia czy nocy, jeśli jedziesz poznańska 6 gwarantuje Ci, że nie będziesz wspominał tego doświadczenia najlepiej. A byłabym zapomniała ruch wahadłowy na moście dworcowym (odcinek, który według planu powinien zająć 2 minuty rozciągał się do 10-15!)

3. Poczucie zmarnowanego życia w szkole. Nie mówię, że niczego się w szkole nie nauczyłam, ale chyba jak każdy polski uczeń przerabiałam 15 przedmiotów, z czego połowa była odbębniana, prowadzona nieciekawie lub wcale nie prowadzona, bezsensowne zastępstwa byle tylko klasy nie zwolnić z lekcji i tym podobne to zmora mojego pierwszego roku w liceum w Polsce.

4. Za remontami, tutaj żyje dosłownie w środku nieczego, co am swoje minusy, ale jest tez trochę plusów np.  w postaci braku remontów, korków itd

5. Dojazd do szkoły - co prawda dość mocno łączy się to z punktem 1. jednak tutaj muszę zejść kilkadziesiąt schodów, ze trzy razy skręcić, przejść dwa korytarze i jestem w szkole. 

6. Monokulturowość. Co prawda w Polsce, szczególnie w dużych miastach zaczyna przybywać studentów z innych krajów, jednak w szkołach zazwyczaj liczba ta ogranicza sie do 1 lub 2 osób innej narodowości. Tutaj spotyka się na prawdę kilka kultur (nie tylko europejskich) i jest to na prawdę ciekawe doświadczenie.

Do usłyszenia
W

poniedziałek, 9 września 2013

Jestem w Hufflepuffie

Nie wiem czy pamiętacie, ale tak jak w słynnej serii książek o młodym czarodzieju, tak i w mojej szkole istnieje podział na 4 domy. Co ciekawe również u mnie nazwy domów pochodzą od nazwisk. Co prawda poszukiwałam jakis konkretnych danych i niestety nie mogłam nic znaleźć. Wracając jednak do tego jak odkryłam, że wcale nie znalazłam się w Gryffindorze.

Gdy podział na domy się odbył, niestety nie było Tiary Przydziału tylko od górna lista znalazłam się w Fisherze. Na spotkaniu opiekunka motywowała nas tłumacząc, że coś kiedyś wygrałyśmy i, że musimy dać z siebie wszystko podczas weekendowych zajęć. W Sobotę odbyły się gry i zabawy integracyjne, gdzie 4 domy konkurowały ze sobą. Dość typowe zadania integracyjne, trochę na pomyślenie, trochę na kreatywność, na współpracę, na sprawność i szybkość. Słowem od śniadania do kolacji dzielnie reprezentowałam swoja drużynę. Nie będę dokąłdnie opisywać co to była za konkurencja powiem jedynie, że cześć grup robiła to w około 8-12 minut natomiast mojej zajęło to 37 minut... I tak przy ogłoszeniu wyników byłyśmy ostatnie z najmniejsza ilością punktów. Pocieszam się, że tak na prawdę nie chodziło o rywalizacje, ale dobrą zabawę i integracje na różnych rocznikach... Jeśli mam być szczera to nawet siebie nie przekonałam tym tłumaczeniem, więc od dziś oficjalnie jestem w Hufflepuffie. Jako pierwsza cechę puchonów wymienia się niezdarność, jednak zaraz za nią dzielnie stoją wierność, lojalność i pokojowe nastawienie, słowem trzymam sie tej drugiej części.

Do usłyszenia
W

piątek, 6 września 2013

Pierwsze różnice

Jest wiele różnic miedzy nauka w Anglii a w Polsce, nie mówię tutaj tylko o systemie edukacji/innych egzaminach/innych przedmiotach. Na taki post przyjdzie też czas :) Dzisiaj chciałbym powiedzieć o pierwszych różnicach, które doświadczyłam.Piszę też tylko na podstawie moich własnych przemyśleń porównując liceum polskie i brytyjskie. Jestem świadoma, że w polskie szkoły są różne tak smao jak ludzie tam pracujący.

1 .Poznajesz nauczyciela jako człowieka. U mnie na przykład wszyscy wiedza, że Panie wychowawczynie (zajmujące się dziewczynami w akademiku) przeszły w wakacje pielgrzymkę zbierając fundusze na cel charytatywny. Wiemy też, że córka jednego z matematyków ma więcej par butów od niego (dowiedziałyśmy się tego gdy przedstawiał nam internetowy dostęp do podręczników i dodatkowych materiałów, stwierdzając, ze wie jak kończy się wybór książki vs buty :)) Nie twierdze, że nauczyciele w Polsce nie robią ciekawych rzeczy, nie maja rodzin i mieszkają w jaskini, ale poza nielicznymi przypadkami bardzo mało mówią o sobie.

2. Wszyscy się o ciebie troszczą. Generalnie zarówno celem polskiej jak i angielskiej szkoły (przynajmniej w teorii) jest otrzymania jak najlepszych wyników, zadowolonych studentów na dobrych uczelniach. w moim byłym liceum metodą na to było wymaganie a nie uczenie i zadawanie tony zadań bez tłumaczeń (bo przecież skoro gramatyka nie rozpoczęta na lekcji francuskiego w szkole (kurs początkowy) jest wytłumaczona po francusku w podręczniku nie ma potrzeby jej tłumaczyć tylko od razu można z niej spytać nie sprawdzając nawet zadania domowego... Co prawda przykład z francuskim był ekstremalny nawet jak na moją szkołę tak tutaj każdy nauczyciel upewnia się 10 razy czy wszystko rozumiesz, czy ma coś wytłumaczyć, czy potrzebujesz spotkania po lekcjach, podaje swój email, prosi, żeby do niego pisać z każdym problemem, daje namiary an innych nauczycieli przedmiotu, gdyby on nie był dostępny w szkole etc.

3. Nie ma sprawdzianów. Raczej. Wszystko zależy od nauczyciela, jednak generalnie nawet w przypadku gdy nauczyciel robi sprawdzian nie jest on brany pod uwagę podczas oceny i aplikacji na studia ponieważ tutaj liczą się zewnętrzne egzaminy na końcu roku.

4. Egzaminy są tworzone przez prywatne firmy. W Polsce każda matura jest taka sama, odgórnie układana. Tutaj natomiast są 4 (chyba) prywatne firmy, które układaja egzaminy. Jeśli mam być szczera bardziej odpowiada mi w tym przypadku system polskie z jednakowymi egzaminami dla wszystkich.

5. Międzynarodowe towarzystwo. Myślę, że jest to dość oczywiste. u mnie na roku na jakieś 40 dziewczyn mam Rosjankę, Polkę, Włoszkę, Meksykankę, Nigeryjkę, dziewczyny z Hong Kongu i RPA oraz oczywiście Brytyjki.

Tyle na dzisiaj. Do usłyszenia
W

środa, 4 września 2013

Pierwszy dzień szkoły

Pierwszy dzień szkoły za mną! Był stres, było dużo ludzi i dużo nauczycieli, którzy byli strasznie uprzejmi i zainteresowani. Jest stosunkowo dużo dziewczyn, które tak jak ja mieszka w akademiku. Angielski nie jest dużym problemem, ale skłamałabym pisząc, że zrozumienie angielskiego nie wymaga wysiłku. Rożne akcenty, słownictwo, które nie koniecznie uczone jest w szkole, 10 osób głośno się śmiejących i przekrzykujących się ma wpływ na to, że czasami trudno jest zrozumieć kto co do Ciebie mówi.

Sama szkoła jest piękna i ma urocza okolice, w której pełno starych posagów, ławeczek, drzew i przepiękny teren gdzie można biegać, skakać i pływać. (Tak w mojej szkole jest basen :D)

Z rzeczy, które najbardziej mnie rozczulają to fakt, że mam skrzydło szpitalne), są domy - dom, do którego ja trafiłam nazywa się Fisher i, że może jest to obłudne, ale na prawdę ma się wrażenie, że nauczyciel, tutor czy nawet dyrektor wie co nieco o tobie i szczerze go to obchodzi.

Powoli robi się późno a przede mną jutro długi i męczący dzień, który na pewno okaże się niezapomniany. Na koniec chciałabym oznajmić każdej osobie, która to czyta, ze mam najlepsze przyjaciółki na świecie, które zrobiły mi niespodziankę i zjawiły się na lotnisku w dzień mojego wylotu.

Do usłyszenia!
W