czwartek, 22 maja 2014

Rasizm czy nie rasizm?

Dzisiejszy wpis miał być o czymś kompletnie innym, ale małe zdarzenie na stołówce zmotywowało mnie do podjęcia tego ciekawego tematu. Jestem tez bardzo ciekawa waszego zdania czy to rasizm/głupi żart/czy w dzisiejszym zwariowanym świecie wszystko jest uważane za rasizm?

Ale zacznę od kilku słów wstępu. U mnie na roczniku jest około 40 dziewczyn. 2 Polki, Meksykanka, Rosjanka, dwie dziewczyna z Afryki (jedna urodzona w Anglii, druga przyjechała tutaj jak miała 5 lat) i dziewczyna z Nowej Zelandii, poza tym Angielki i kilkanaście Chinek, z czego 4 z nich uczy się w mojej szkole już trzeci rok.

I właśnie o tych dziewczynach, które są tu już dość długo chciałam napisać. Dzisiaj podczas kolacji jedna z moich Angielek chciała poprosić chyba o coś do picia, dziewczyny, która stała akurat koło kranu z wodą. Tak się złożyło, że była to dziewczyna z Hong Kongu (jedna z tych, które w Anglii mieszkają trzeci rok) wiec zawołała do niej, uprzejmie po imieniu czy poda jej wodę. Wszystko pięknie ładnie, tyle, że nazwała ją nie jej imieniem... Gdy jedna z Angielek się zreflektowała i powiedziała to nie ...* tylko .... Komentarz angielki, której się pomyliło "shit, i never recognise them" co w tłumaczeniu na polski znaczy tyle co "cholera, nigdy ich nie rozpoznaję".

Co ciekawe ta sama grupa Angielek dzisiaj zarzuciła mi (niby na żarty), że ja jestem rasistką. Generalnie siedziałyśmy na biologii i miałyśmy przeliterować elementy DNA takie jak adenina tymina itd. Co ciekawe literując po angielsku, poprawnie zrobiłam to ja i Chinki. Gdy skomentowałam, że to trochę zabawne, że Angielki literują gorzej w swoim rodowitym języku niż my usłyszałam, że nie rozumiem co to dysleksja i, że bycie Anglikiem nie oznacza, że umiesz po angielsku literować... Hmmm...

Swoja droga ja też kilka razy zostałam nazwana imieniem drugiej Polki.

Przykład też z ostatnich kilku dni. Podczas rozmowy kto pisze egzamin z psychologii. Jedna z Angielek wymienia"ta, ta, ta, tamta i jakieś Chinki" - gdzie psychologię robią u mnie  w grupie 3 Chinki, wiec wymienienie ich z imienia naprawdę nie jest wielkim problemem.

Co powiecie o żartach o polakach. Dzisiaj na przykład usłyszałam, że na egzamin z polskiego muszę zabrać ścierkę (ang. polish - polski lub polerować), pomińmy fakt, że po prostu straszny suchar :) Poza tym na matematyce: ile jest biegunów w Europie wschodniej (Polska nie jest w Europie wschodniej, ale ten fakt przemilczę) odpowiedź zero - wszyscy przyjechali do pracy do Anglii ( z ang. pole - biegun (jak w matematyce) lub polaczek) I to nie są żarty, które ja znalazłam gdzieś tam w Internecie, tylko takie, które były mi powiedziane  prosto w twarz przez nauczycieli. Kolejny z serii o 'biegunach', stałam obok mojej koleżanki Polki i matematyk na nas wskazuje palcem i pyta się ' jak można to nazwać' "bipole or dipole' czyli albo dwubiegun lub dwupolaczek. Jeśli mam być szczera ani mnie to nie obraża, ani nie rozśmiesza, chociaż mnie generalnie rzadko jakieś żart śmieszą. Jedynie co trochę mnie wkurza to, że na temat murzynów jakakolwiek uwaga w takim typie byłaby strasznie nie na miejscu. Czyli nie wiem czy to jest rasizm, ale rasizm dotyczy tylko czarnych, czy jednak nie jest to rasizm, ale w takim razie dlaczego jesteśmy tacy przewrażliwieni na temat słowa "murzyn"?

Więc jestem, ciekawa co wy myślicie na ten temat. Myślę, że to co mnie najbardziej dobija to fakt, że to nie jest rasistowskie, w takim normalnym rozumienia tego słowa, bardziej chyba takie po prostu zamkniecie się na wszystko co nie jest angielskie i włożenie zerowego wysiłku w zrozumienie innej kultury... A wy co myślicie?

Naprawdę jestem ciekawa waszego zdania, proszę podzielcie się komentarzami :)
Pozdrawiam,
Weronika

* trzy kropki zastępują mi imiona ;)

wtorek, 6 maja 2014

Zajęcia dodatkowe

Czyli dzisiaj o tym co robię w ramach tak zwanego czasu wolnego ( staram się pisać jak najszybciej, bo powtórka czeka, ale potrzebuje trochę czasu wolnego również :))

1. Rugby, sport iście brytyjski. Podstawowe zasady są dość łatwe. Ja rugby trenowałam (trochę za dużo słowo to trenowałam na te kilka tygodni podstaw, ale niech będzie przez 1 trymestr, później stwierdziłam wspólnie z rodzicami, ze jak na moje problemy ze wzrokiem może być to sport trochę zbyt urazowy.. Rozwieję pierwszy mit; jeśli ktoś sądzi, ze rugby w szkole żeńskiej jest miłe i delikatne to jest w błędzie, powiedziałabym nawet, ze dziewczyny graja mniej czysto... Trenerem rugby u mnie w szkole jest mój wychowawca, wiec atmosfera była bardzo sympatyczna. Zaczynałyśmy od ćwiczeń kondycyjno-sprawnosciowych a potem od razu do rzeczy czyli do tak zwanego 'tacklingu' - czyli przepychanie zainteresowanych odsyłam tutaj Powiem tylko, ze często wracałam ubłocona i wymęczona, ale na pewno było warto spróbować :)


A poniżej moje piękne kolano po jednym z treningów:


2. Kółko kulinarne, w gruncie rzeczy nazwanie tego kółkiem kulinarnym jest odrobinkę na wyrost, ponieważ zasady są proste: kilka dni wcześniej wysyłasz meila z prośba o składniki apotem sam przygotowujesz swój posiłek. Ja nie narzekam - najlepsze rzeczy, które tutaj jadłam, przygotowałam sama. Jeśli mam byc szczera, jest to najmilszy moment tygodnia :)

3. Joga - zaczęłam we wrześniu, do dzisiaj kontunuuję. Jako jedyne zajęcie sportowe z osobą z zewnątrz bezpłatna, nie mam pojęcia dlaczego. Nie znam sie za bardzo na tych wszystkich odmianach jogi, ale nasza jest dość dynamiczna i ćwiczymy mocno mięśnie brzucha i nóg ( chyba elementy pilatesu, ale jak mówiłam specjalistą w tym zakresie)

Poza tym mamy dobrze wyposażoną mini siłownie, gdzie od czasu do czasu się pojawiam. Bardzo mało ludzi tak naprawdę z niej korzysta - ile razy poszłam w weekend, byłam jedyna osobą.

Tak wiec na dzisiaj tyle :)
Weronika

niedziela, 4 maja 2014

Co od września...

Bardzo długo nie pisałam, tak jestem tego świadoma, ale najpierw była Wielkanoc i przefantastyczny czas w Polsce (łącznie z 18 mojej przyjaciółki :)) A teraz staram się choć trochę pouczyć, przyznam szczerze, że nie za dobrze mi to idzie ( a dla zainteresowanych mój pierwszy egzamin już 13 !)

Poza tymi wyżej opisanymi wymówkami unikania bloga, musiałam przemyśleć bardzo dużo, dość poważnych rzeczy. Ale najpierw trochę wstępu:

Na blogu staram się opisywać najciekawsze rzeczy z życia, które tutaj prowadzę, co za tym idzie często najprzyjemniejsze - jak weekendy w Cambridge z moją guardianką (w najbliższy weekend znowu jadę odwiedzić najlepszy uniwersytet w Anglii :)) Poza tym szukam rzeczy zabawnych, czy nietypowych. Starałam się unikać tematów ciężkich, nieprzyjemnych i negatywnych, a takie jak w każdym życiu się zdarzają, czasem częściej czasem rzadziej. Ale do rzeczy:

Od września wracam do Polski, do polskiego liceum, w Poznaniu, gdzie znowu powitają mnie korki, tłumy i spóźnienia.

Wiem, że pewnie oczekujesz odpowiedzi dlaczego? Dlatego chciałabym Ci odpowiedzieć dlaczego, ponieważ bardzo się cieszę, że czytasz mojego bloga i czuję, że należy Ci się trochę wyjaśnień.

Jak pisałam wcześniej moja szkoła jest pośrodku niczego, tak są to genialne warunki do nauki, ale czasami ma się dość, szczególnie jeśli poprzednie szkoły były w tak dużym mieście jak Poznań. Szkoła żeńska - bardzo ciekawe doświadczenie - teraz już nikt mi nie zarzuci, że nie wiem o czym mówię gdy jestem przeciwna szkołom jednopłciowym :D

A tak na poważnie, bardzo brakuję mi przyjaciółek i rodziny, życie w akademiku też jest zupełnie inne niż w domu (podziwiam osoby w bursach w Poznaniu). Brakuje mi zajęć dodatkowych, rzeczy, w które mogę się zaangażować, nowych ludzi, z którymi mogę porozmawiać, brakuję mi centrum handlowych i imprez ( a wierzcie mi nigdy nie byłam wielka fanką takich rozrywek). Słowem brakuje mi życia.

Wiem, że może masz do mnie kilka dodatkowych pytań:

Czy zamierzam mimo wszystko aplikować na studia do UK?
Na pewno, ale również złożę podanie na polskie uniwersytety, pozostaję przy psychologii lub jakiś językach (ahh ten norweski <3) pod tym względem nic się nie zmieniło.

Czy żałuję wyjazdu?
Pomimo wszystkiego co wcześniej napisałam nie żałuję, jedynie koszty tego roku były na pewno ogromne (przeloty, część czesnego, pociągi) pod tym względem trochę żałuję.

Czy jest to decyzja ostateczna?
Tak, myślałam o tym bardzo długo (od stycznia) i podjęłam decyzję, której wiele ludzi może nie rozumieć albo nie popierać, ale otrzymałam bardzo dużo wsparcia i zrozumienia również od osób, po których spodziewałam się, że nie będą popierać tej decyzji; poczynając od rodziców, mojego wychowawcy a kończąc na mojej guardiance i członku UWC, któremu bardzo dużo zawdzięczam od samego początku mojej przygody ze szkoła brytyjską.

Czego się nauczyłam?
Patriotyzmu, bycia odpowiedzialnym i dojrzałym, tego, że nie lubię przebywać tylko z dziewczynami :) oraz oczywiście podszkoliłam angielski, z którego obecnie jestem bardzo zadowolona (mimo że ciągle nie umiem wymówić po brytyjsku "th" :D) Dowiedziałam się też, że mam wspaniałe przyjaciółki, które zawsze są przy mnie gdy ja często nie odzywam sie do nich całe wieki. Dowiedziałam się, że też jestem leniwa (ciągle oglądam seriale, nie teraz za względu na egzaminu, ale generalnie z polskimi napisami).

Co teraz?
Szczerze? Powtórka do egzaminów, a potem? wakacje :)

Do usłyszenia
Weronika


Ps trzymam kciuki za maturzystów :)