sobota, 22 marca 2014

Targi edukacyjne

W czwartek miałam okazje uczestniczyć w targach edukacyjnych - UCAS. UCAS to brytyjska strona przez, którą aplikuje się na Uniwersytety.

W czwartek w Exeter, w mieście oddalonym od mojej szkoły o półtorej godziny odbyły się targi edukacyjne. Praktycznie każdy Uniwersytet miał swoje stoisko, rozdawał prospectusy (katalogi z informacjami na temat Uniwersytetu, kierunków itd.) a niektóre torby recyklingowe, mi osobiście do pełni szczęścia zabrakło tylko cukierków i długopisów - typowych dla jakichkolwiek targów :).



Tak wyglądały moje łupy :

UCAS zorganizował nam również serię wykładów, o tematach takich jak:

Student Finance,
Gap Year Options,
Making the best applications,
Medicine &Dentistry,
Student Life,
Apllying to Oxford &Cambridge,
Studying in London,
Art&Design ( preparing your portfolio)
Sport&Health Sciences,
Liberal Arts,
Law,
Perdorming Arts,

Większość wykładów sie pokrywała, ale zdecydowałam wybrać się na "Apllying to Oxford & Cambridge" - prowadził facet z Oxfordu, opowiadał o różnicach miedzy Uniwersytetami ( w jednym roku można aplikować tylko na jeden z Uniwersytetów) o tym co przyciąga uwagę wykładowców, na co zwracają uwagę i 3 słowa o interview (rozmowa kwalifikacyjna, którą Uniwersytet przeprowadza z aplikantami)

Drugi wykład, na który zdecydowałam się iść to "Making the best application". Ze względu na ogólny hałas wykładowca mówił bardzo cicho a każdy z uczestników dostawał słuchawki bezprzewodowe, które miały nadawać jego głos. O ile na pierwszym wykładzie wszystko działało sprawnie tak an drugim po 5 minutach moje słuchawki się wyłączyły, później przełączyły się na wykład z sali obok. Generalnie przez znaczna część wykładu nie słyszałam nic lub informacje z innych sal. Powiem szczerze, że mocno mnie to zirytowało i wyszłam dość zawiedziona z tego wykładu. Moim zdaniem straciłam 40 minut a i tak niczego sie nie dowiedziałam. Rozmawiałam z innymi uczestnikami i moje problemy techniczne nie były odosobnione. Tak więc pod tym względem klapa. 

Poza tym odwiedziłam kilkadziesiąt stoisk - przy kilkunastu zatrzymałam się na dłużej by zadać kilka pytań. 

Jako, że moja siostra (obecnie studiuje w Danii) wybiera się na Erazmusa do Anglii, stwierdziłam, że skoro zostało mi trochę czasu podpytam o architekturę na uniwersytetach, o których myśli. Trochę mi się nudziło a i tłumaczenie na stoiskach przez 5 min dlaczego pytam o Architekturę jak nie che jej studiować wydawało mi się zbyt wielki wysiłkiem, pytałam tak jakbym to ja myślała o tym kierunku - powiem w dwóch słowach, że o architekturze nie mam zielonego pojęcia i o ile, na pytanie o to kto jest moim ulubionym architektem - oczywiście Gaudi - umiałam odpowiedzieć, to gdy na jednym stosiku zaczęły padać bardziej szczegółowe pytania szybko uciekłam :) 

Zaliczyłam też wpadkę pytania o psychologię na Uniwersytecie, który takiego kierunku nie oferuje. 

A tu prospectusy, które zabrałam:

Więc tak mi minął ostatni czwartek.
Pozdrawiam,
Weronika

niedziela, 16 marca 2014

Cambridge czyli TEDx i chińszczyzna

jak już kiedyś pisałam co jakiś czas w szkole jest weekend kiedy nie mogę zostać w akademiku. Odwiedzam wtedy swoja opiekunkę prawną w Cambridge. Jak na razie najlepsze weekendy jakie spędziłam w Anglii. W ostatnim tygodniu również ruszyłam na podbój miasta najlepszego Uniwersytetu w Anglii.

Zaczęło się pięknie bo upiekłam sernik na dzień kobiet :) Mhmmm, pychotka!

Ale co najważniejsze w sobotę cały dzień spędziłam na Trinity College na wykładach TEDx. Kilka słów o samej idei takich wydarzeń Jest to seria wykładów ( u nas w trzech blokach) gdzie każdy wykład trwa nie więcej niż 20 minut. Co jest bardzo wyjątkowego w tych spotkań to fakt, że każdy tam może przemawiać. I tak było i na Cambridge, byli zarówno studenci, wykładowcy, doktoranci, nastolatka z Afryki, utalentowanej muzycznie młodej dziewczyny, mamy dwójki dzieci. tak więc chciałabym wam opisać wykład, który zrobił na mnie największe wrażenie.

Tak generalnie wyglądała rozpiska na cały dzień:




Wykład Marca Kosaka zatytułowany "1.3 milion reasons to get out of your bed every day" czyli "1.3 miliona powodów by codziennie wstać z łóżka". Marc już od lat 80. zajmuje się problemami i śmiercią spowodowanymi używaniem jednorazowych strzykawek wiele razy, zarówno w biednych szpitalach jak i przez dzieci do zabawy. Przejechał świat wzdłuż i wszerz, by wreszcie stworzyć strzykawkę, którą gdy staramy się napełnić drugi raz rozpada nam się na pół. Po wielu próbach WHO zgodziło się stworzyć z nim wspólnie projekt, który będzie teraz wdrażany. 

Poza tym wykładem wysłuchałam przemówienie typowej brytyjskiej mamy o tym jak zredukować ilość śmieci do zera. inna kobieta opowiadała o tym jak samotnie spędziła ponad 3 miesiące na oceanie. Student fizyki opowiadał o tym jak nauka może być ciekawa, dostępna i kojarzona z atrakcyjnością (powiem szczerze, ze niczego nowego nie odkrył, bowiem już w "Sherlocku" stwierdzono, że "Brainy is the new sexy" :D). Byli też doktorzy z czego jeden z nich opowiadał o źródłach energii i o tym jak używać ich rozważnie. 

Większość wykładów została bardzo pozytywnie odebrana przez publikę. Niezależnie zy opowiadał student, profesor czy 17 - latek. 

Jeśli spodobała wam się idea TEDa zapraszam na ich oficjalną stronę .

Ja chciałabym podzielić sie z wami wykładami z działu psychologii, które mnie niesamowicie zainteresowały:

Wykład Elizabeth Loftus - Elizabeth Loftus jest amerykańskim psychologiem, który znaczna część zycia poświecił na to jak nasze wspomnienia są kreowane, jak można an nie wpłynać i co z tego wynika. Bardzo ciekawe.

Jak rozpoznać kłamcę? - Pamela Meyer opowiada o tym jak i dlaczego kłamiemy oraz jak to rozpoznać. Zdecydowanie dla fanów "Lie to me" :)

Tutaj wykłady wedle tematów

I kilka zdjęć:

Scena:



Ulotka, która otrzymał każdy uczestnik:


Wiec tak minęła mi ubiegła sobota, w niedziele natomiast korzystając z pięknej pogody przespacerowałam się po Cambridge by zakończyć mój pobyt tam pyszna chińszczyzną. Wybrałyśmy paseczki wieprzowiny smażone w głębokim tłuszczu oraz kurczaka teriyaki (tak wiem, ze jest to oryginalnie potrawa japońska, ale nie wnikałam w szczegóły i dlaczego znalazła się w chińskiej restauracji. ) Wszystkim, którym uda się kiedyś wycieczka do Cambridge polecam chińska restauracje naprzeciwko głównego Kościoła. 

Tak więc do usłyszenia,
Weronika

wtorek, 4 marca 2014

Wyzwanie

Dzisiaj planuję bardzo krótki wpis. Chciałabym się z wami podzielić moim pomysłem na wyzwanie. Bardzo często słyszę pytania o to jak poprawił mi się angielski Więc krótko napisze o tym a potem o wyzwaniu:

1. Płynność - widzę bardzo dużą porawę. Nie jąkam się, zastanawiam się krócej nad tym co chcę powiedzieć, przez to, że większość terminów na przykład na biologii, zaczynam myśleć po angielsku (tylko na lekcjach, do siebie myślę po polsku).

2. Akcent - to co mnie baaardzo cieszy, to fakt, że usłyszałam, że zaczynam brzmieć coraz bardziej brytyjsko. Wymowa na  pewno mi się poprawiła.

3. 'TH' - nie wiem na ile wasi nauczyciele przykładali się do wymowy, ale moja nauczycielka w gimnazjum była prawdziwa fanką wymowy brytyjskiej. Ale już przechodzę do sedna, ta nauczycielka i tak naprawdę wszyscy angliści zwracali szczególną uwagę na dźwięk "th", tłumacząc, że język należy włożyć miedzy zęby i próbować wymówić coś pomiędzy "w/t". Generalnie wszyscy to ignorowali, bo zajmuję to długo czasu, jest niewygodne i dla naszych polskich gardeł taki dźwięk po prostu nie istnieje. Stety czy niestety okazało się, że tylko taka wymowa jest poprawna. Miałam też przyjemność indywidualnych zajęć z kobietą, która uczy aktorstwa w Londynie i również na to nieszczęsne 'th' zwracała dużą uwagę.

4. Słownictwo - i wreszcie to o czym tak naprawdę chciałam napisać. Moje słownictwo mnie martwi, ponieważ nie widzę aż takiego progresu. To czego się nauczyłam to głównie słownictwo specjalistyczne na biologii, matematyce czy psychologii. Tak wiec mogę pochwalić się znajomością słowa mundane realism czy non competitive inhibitors ale zwykłe słowa sprawiają mi często trudność. I tu zaczyna się konkluzja tego posta, od dzisiaj zamierzam poszerzać swoje słownictwo - codziennie 3 nowe słówka. Ktoś chętny? Mam nadzieję, że tak. :) Bo z chęcią usłyszę, że ktos chce się przyłączyć! Teraz o tym jak to będzie wyglądać.

Codziennie zamierzam na fanpage facebookowym zamieszczać 3 słówka (frazy lub przysłowia) przez najbliższy miesiac- wydaje się to mało, ale chcę naprawdę nauczyć się tych słówek, zrozumieć i móc użyć. Zamierzam posiłkować się tymi stronami:
Słownictwo do CAE
Słownictwo do testu IELTS
Przysłowia angielskie
Tak wiec od dziś zaczynamy :)

Do usłyszenia
Weronika

PS Jeśli ktoś ma ochotę dołączyć do wyzwania, ale oceni mój poziom słówek na za niski lub za wysoki, łatwo można znaleźć zamienniki. Poziomem wyższym będzie słownictwo do CPE, natomiast niższym do FCE lub PET (wszystkie 3 literowe skróty to egzaminy Cambridge)

PS 2 za miesiąc będziemy używać 93 nowych słówek :)

niedziela, 2 marca 2014

Epicureans

W sobotę w męskiej szkole, w pobliżu, była organizowana formalna kolacja - "Epicureans". Jak sama nazwa wskazuję motywem przewodnim miało być dobre jedzenie. Jako, że uważam się za wyjątkowego łakomczucha i łasucha, jedzenie mnie nie zachwyciło... Było dobre, całkiem smaczne, ale chyba spodziewałam się czegoś WOW a takiego posiłku nie dostałam.

Kolacja była organizowana przez szkołę męska, w miejscowości przy której leży moja szkoła. Zostały zaproszone dwie szkoły żeńskie - moja i druga równie pobliska. Z mojej szkoły pojechało 5 dziewczyn. Pierwsze co na mnie zrobiło wrażenie to naprawdę przepiękny budynek, albo raczej kompleks budynków w której znajduję się szkoła męska. Przypomina Hogwart, wierzcie mi, stary budynek, o estetyce zamku, dużo obrazów oprawionych w złote ramy, stoły ze świecami żywcem wyciągnięte z serii o Harrym Potterze. Na samym początku zaprowadzono nas do biblioteki gdzie można było poczęstować się winem i zapoznać z pozostałymi uczestnikami (w sumie było około 40 osób). Po kilkunastu minutach przenieśliśmy się do sali jadalnej gdzie zastawione były dwa długie stoły. Każdy usiadł na wyznaczonym miejscu. Ideą tych spotkań jest poznawanie nowych ludzi przez co osoby z jednej szkoły były rozsadzone ( na ile się dało) a siedzieliśmy w taki sposób, że każda dziewczyna miała chłopaka zarówno po swojej prawej, lewej jak i na przeciwko. Kolacja składała się z 3 dań - przystawki, dania głównego i deseru. I na każde danie chłopcy zmieniali swoje miejsce o 2 krzesła, tak wiec każdą część posiłku spędzało sie z kompletnie innymi ludźmi. Na początku czułam sie trochę skrepowana - jako, że druga szkoła żeńska jest znacznie bliżej szkoły męskiej większość osób znalo się, przynajmniej z widzenia. Ale później stwierdziłam a co mi tam i porozmawiałam o naprawde ciekawych rzeczach. Tata jednego z chłopaków pracuje w Indonezji przez co on sam spędza tam tą część roku kiedy nie jest w szkole.Dla mnie to jest tak niecodzienne i trudne do wyobrażenia! Fajnie było też poprostu porozmawiać o tym co kto chce studiować. To co różni anglików od moich polskich znajomych to to, że osoby w takich prywatnych szkołach często nie muszą martwić się w żaden sposób o finanse i myślą o studiowaniu na przykład filozofii i w żaden sposób nie jest to komentowane późniejsza praca w macdonaldzie. :) Mam nadzieję, że polscy uczniowie też w pewnym momencie bedą mogli wybierać studia, które ich naprawdę pasjonują a nie dadzą pewną pracę, ale dzisiaj bez takich ciężkich przemysleń!

Czas na jedzenie, przystawka składała się z galartu z łososiem i krewetkami na musie jogurowo-majonezowym i koperkiem, do tego podano chlebek. Danie główne, moim zdaniem, wypadło słabo, ponieważ podano kurczaka z ziemnakami, sosem odrobiną gotowanej marchewki i 2 szparagami. Jak już pisałam nie było złe, ale spodziewałam sie chyba czegoś bardziej wykwintnego. Na deser była rolada bezowo-śmietanowo-toffi-orzechowa z sosem czekoladowym - uważam, że przynajmneij o jeden smak za dużo, ale wszyscy moi sasiedzi pochłonęli deser w kilka minut. Zapomniałabym napisać, do każdego dania mozna było wypić kieliszek wina - biełago lub czerwonego. Po deserze była krótka przemowa - taka głównie o niczym i żeby cieszyć się życiem - w końcu filozofia Epikura :) a do tego podano sery, herbatę (oczywiscie  mleko i cukier były na stole) winogrona, oraz porto. Tak wiec sumując alkohol: 4 kiliszki wina na osobę + porto - przypominam, że oficjalnie była to kolacja dla mojego rocznika, czyli dla osób w wieku 16-17 lat.

Podsumowując było miło, można było poznać ciekawych ludzi, porozmawiać z rówieśnikami i zjeść dość smaczny posiłek. Nie żałuję!

Do usłyszenia
Weronika

Ps Epikur na zakończenie :)

sobota, 1 marca 2014

Chiński Nowy Rok

Dzisiaj trochę odgrzewany kotlet bo od Chińskiego Nowego Roku minęło już trochę czasu. Bardzo przepraszam za tak dłuuuga przerwę, ale miałam ostatnio dużo na głowie - egzaminy próbne, później ich poprawki, moja wizyta w Polsce i tak jakoś czas się rozpłynął. Jednak o obchodach Nowego Roku muszę napisać. :)

Kolacja odbywała się w niedziele wieczorem w budynku, w którym zazwyczaj prowadzone są zajęcia z gotowania/designu itd. Całość została pęknie udekorowana na czerwono  ( w Chinach kolor szczęścia, powodzenia, miłości) Drugim elementem przewodnim był koń, w końcu rozpoczęliśmy rok konia.


Jak widać na zdjęciu powyżej było bardzo mało miejsca - w sumie moje koleżanki z Chin podjęły się wyzwania przygotowania kolacji dla ponad 80 osób! Tak wiec stoły były poustawiane dość ciasno. 

Przy moim stole na 10 osób było 6 Chinek do tego ja i nauczycielka angielskiego i jej dwóch synów (7 i 13 lat) Atmosfera była bardzo miła i dowiedziałam się, że moja nauczycielka podróżowała dookoła świata przez 6 miesięcy :) (zazdroszczę, zazdroszczę!) 

Na stole stało menu - w dwóch językach, chińskie czipsy i pyszna zielona herbata.


Wszystko było nieziemskie i naprawdę w niemałych porcjach ! (mimo, że czasami nie jadam mięsa tutaj się nie hamowałam :D ) Moimi trzema top top była wieprzowina słodko - kwaśna, mięciutka, delikatna, bardzo aromatyczna. Kurczak z jajkiem w sosie sojowym. Bardzo ciekawe danie. Kurczak był gotowany w sosie sojowym z całymi, nieobranymi jajkami. Przez co te nabrały fantastycznego koloru i aromatu. Zdecydowanie pyszne! Ostatnia rzecz, której nie mogłam się oprzeć był smażony makaron sojowy z kapustą podany na ostro - genialne połaczenie. W dodatku zdrowe, niskokaloryczne (może poza smażeniem :)) Oczywiście poza moimi faworytami wszystko była bardzo dobre, smażony ryż, pierożki czy ciastka z ryżu (nie słodkie, bardziej słonawe) Jedna z zup, którą szykowała moja koleżanka z roku wyglądała przepięknie ( i tak smakowała)

Ona jedna sama przygotowała ponad 80 porcji takiej zupy ! 
Później dwie dziewczyny krótko opowiedziały o tradycji chińskiej, o obchodach w ich domach i na zakończenie zaprosiły nas do zagrania w głuchy telefon po chińsku - nie jest to łatwa zabawa, ale jakoś daliśmy radę!

Na koniec wjechał tort (przepraszam za słaba jakość zdjęcia ...) 

Wiem, że przygotowanie dekoracji i ciasta zajęło ponad dwa dni, ale trud sie opłacił tort prezentował się świetnie. Jak by tego było mało każdy na koniec dostał malutką torebeczkę z wróżba i chińskimi cukierkami - podobnymi do naszej mamby :



Tutaj torebeczka od wróżby i cukierków a obok karteczka, która wisiała na moich drzwiach w niedziele rano.

Dzisiaj byłoby to na tyle,
Do usłyszenia 
Weronika